"Zakład pracy Twoim drugim domem" - przez lata w Polsce to nie był tylko slogan. Pamiętam jak raz w życiu poszedłem na L4, a przerażona Babcia zadzwoniła do mnie, krzycząc wręcz do słuchawki: "No przecież Cię zwolnią!". Na szczęście to minęło. Wpadliśmy jednak w pewną pułapkę. Zauważam, że work-life balance w przekonaniu niektórych to całkowita odwrotność tego, co przechodziły wcześniejsze pokolenia. Nie, to nie polega na tym, że pracuje się wtedy, gdy się nudzi. Chodzi o pewne wypośrodkowanie.  

Nie przedstawiam prawdy objawionej. Natomiast po latach doświadczeń mogę napisać, że prawdziwy work-life balance można odczuć dopiero w momencie, gdy polubisz miejsce, w którym pracujesz. Przerzucenie akcentów. "Rób to, co kochasz, a nigdy nie będziesz w pracy". Znane? Ale po pewnym czasie praca może obrzydzić Ci to, co kochasz. Jeśli będziesz w złym miejscu. Tak ważne jest, żeby firmy dbały o well-being pracownika. Szczególnie dzisiaj, gdy sposób myślenia ludzi totalnie się zmienia, gdy to pracownik zaczyna rządzić rynkiem pracy, gdy większość ludzi jest po prostu przebodźcowanych, przepracowanych, przeładowanych.

Jednym z pomysłów jest pomaganie innym. Na swoim przykładzie (biegania w różnych przebraniach) mogę powiedzieć, że to uzależniające i do tego niesamowicie satysfakcjonujące. Dodatkowo motywuje, gdy w Twoim miejscu pracy ludzie fizycznie i duchowo wspierają takie inicjatywy. Oczywiście, że robienie tego bardziej centralnie też jest mega. W ostatnich tylko tygodniach w Groupe SEB Polska mieliśmy szereg akcji, które nie tylko pomogły innym, ale też scaliły nas wewnętrznie: Pomogliśmy kilku schroniskom, zaczęliśmy tworzyć Szlachetne Paczki, włączyliśmy się do inicjatyw CSR, zbieraliśmy na cele charytatywne.

Druga rzecz: Scalanie przez wspólne aktywności. Pomysłów może być cała masa i wcale nie wymagają potężnych nakładów finansowych. Przykład? Zuzanna Turniak (she/her), jako Dziecko Kwiat, postanowiła wszystkich nas zarazić miłością do... lasów w słoikach. Wstaliśmy z krzeseł, poszliśmy robić swoje słoiki. Śmiechu mnóstwo, mózg przewietrzony, pamiątka pozostanie. Niby proste i prozaiczne, ale namacalnie zrobiliśmy coś od początku do końca samemu - jak w zawodowym projekcie. A przy okazji świetnie się bawiliśmy.

Trzeci i ostatni (być może najważniejszy) punkt. Zainteresowanie. Zainteresowanie pracownikiem. Ja to odczuwam w najmniejszych rzeczach, gdy ktoś w biurze pokaże, że pamięta o jakimś szczególe i do niego nawiązuje. Dowód, że ktoś słucha. Świadomość, że poza pracą ludzie mają też inne obowiązki - nie tylko przyjemności. Niby oczywistość, ale ile razy spotkaliście się z krzywym wzrokiem, gdy przyszła konieczność wzięcia opieki? A można zorganizować nawet coś w biurze dla Dzieciaków? Można, np. Andrzejki.

Dla każdego work-life balance znaczy coś innego. Dla mnie to nie jest miganie się od pracy albo uciekanie w nią. Dla mnie to świadomość, że pracuję w miejscu, które da się lubić.

Jakub Waśko
Online Content Leader and Webmaster w Groupe SEB